W burzowo deszczowe popołudnie najlepiej zaszyć się w
domowych pieleszach i zanurzyć w filmie, książce lub trochę pofolgować sobie i
ugotować coś dobrego. Z racji tego, że ostatnio swoje wolne popołudnia spędzam
z Tonym Soprano ciągnie mnie dziś do kuchni włoskiej. W ten rodzaj kuchni
przebogatej w tysiące odmian makaronów wciągnęło mnie bezapelacyjnie kino. Gdy
oglądam po raz setny "Ojca Chrzestnego" czy "Chłopców z
ferajny" aż mam ochotę zanurzyć się w pomidorowym sosie i obwinąć metrami
spaghetti wzbogacając je o czosnek, krojony po mistrzowsku żyletką i
przyozdobić świeżą bazylią. Kuchnia włoska jest wbrew pozorom prosta,
przebogata w smaki i złożona ze świeżych produktów najlepiej z własnego ogródka
lub znajomego targu. Wśród niezliczonych odmian makaronów ponad wszystko kocham
penne, które ma ponad 7 rodzajów. Uwielbiam je nie tylko za kształt, ale i za
wdzięczną nazwę, która ma osobliwe tłumaczenie. Na mej patelni penne riggate
otuliło się sosem pomidorowym z czosnkiem, piórkami cebuli i ziołami, niestety
dziś suszonymi, bo czasem nie można mieć wszystkiego.
Jak to mówią
więc Włosi - mangiare, mangiare!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz